niedziela, 21 kwietnia 2013

Rozdział 9 ,, Naznaczenie cz. 2/2 ''

Stał w cieniu, nie wychylał się. Obserwował wszystkich zebranych, jednak nikt na niego nie patrzył, z czego był naprawdę zadowolony. Czuł duży niepokój, serce kołatało mu silnie w piersi, przysparzając lekkiego bólu, na który nie zwracał najmniejszej uwagi. Czekał tylko na pojawienie się swojej uczennicy, która dzisiejszego wieczoru miał zostać naznaczona. Wiedział, że gdyby tylko mógł, próbowałby temu zapobiec...jednak wiedza, którą posiadał, stawiała go na przegranej pozycji. Nie mógł jej pomóc, choć nie ukrywał, bardzo chciał. Ponadto przeczuwał, iż Czarny Pan ma bardzo poważne plany względem dziewczyny i to wcale mu się nie podobało.
Cofnął się lekko, nie spuszczając swoich czarnych oczu z postaci Lorda, który siedział na swym kamiennym tronie. Przez chwilę miał dziwne wrażenie, że Jaszczur nawet nie oddycha. Wyglądał tak, jakby był częścią jakiegoś paskudnego posągu.
Wzdrygnął się z obrzydzeniem na samą myśl. W pewnym momencie wszelkie głosy umilkły, a wszyscy poplecznicy Voldemorta zaczęli obserwować jeden punkt. Severus zmuszony był wysunąć się odrobinę ze swojego cienia, aby dostrzec to, co tak wszystkich zszokowało.
Oniemiał na widok panny Granger, wyglądała zjawiskowo pięknie. Nigdy wcześniej nie widział jej w takiej wersji. Mimo że beształ się za to, iż dostrzegł w niej młodą kobietę, nie potrafił sobie zaprzeczyć. W rzeczy samej, w całej swojej okazałości nią była i nawet on, Severus Snape, nie mógł tego nie zauważyć. Dostrzegł wyraz jej twarzy, ten spokój i opanowanie. Był oszołomiony do tego stopnia, że nawet nie zauważył jak dziewczyna staje u boku Lorda Voldemorta.
- Moja córko, zanim cię naznaczę - syczał, uważnie się jej przyglądając. - Muszę sprawdzić, czy nadajesz się do moich szeregów. - Gestem kościstej dłoni przywołał ją do siebie bliżej. Szybko wykonała jego bezgłośne polecenie. I takim sposobem odległość między nimi drastycznie zmalała. Ujął jej brodę i uniósł wysoko głowę tak, że oboje patrzyli sobie głęboko w oczy.
Twarz Czarnego Pana nie wyrażała nic, poza gniewem i czystym szaleństwem. Jego czerwone oczy błyszczały, gdy obserwował poważną minę swojej chrześniaczki. Wiedział, że dzięki tej dziewczynie będzie mógł wiele zdziałać, jednak ktoś musiał ją prowadzić.
 Bez ostrzeżenia wdarł się do umysłu młodej kobiety, jednak ona była już na to przygotowana i od razu podsunęła mu kilka obrazów, które chciała, aby zobaczył. Czuła, że jest zadowolony z tego, co widzi...rozluźniła się i to był jej duży błąd. Nim zdążyła jakoś zareagować, Lord wydobył na powierzchnię wspomnienie, w którym Harry prosi ją o pomoc w znalezieniu informacji o horkruksach. Na szczęście dziewczyny, Jaszczur opuścił jej umysł i szybko wypuścił jej twarz ze swojej dłoni.
- Bardzo dobrze - syknął - podaj mi swe lewe ramię. - Ton jego głosu nie znosił sprzeciwu, więc bez zastanowienia kleknęła przed nim i wyciągnęła w jego stronę swoje ramię.
 Wstrzymała oddech, kiedy poczuła chłód jego różdżki na swojej skórze, to było okropne, ale nie aż tak, jak to, co miało miejsce chwilę później. Z gardła Lorda Voldemorta wydostało się ciche syczenie, od razu zrozumiała, że wypowiada zaklęcie w języku węży. Całe jej lewe przedramię zapłonęło żywym ogniem, od razu chciała je wyrwać, ale jego koścista dłoń mocno ją trzymała. Miała wrażenie, że tuż pod jej skórą coś boleśnie wije się. Spojrzała na swoją bladą, gładką skórę.
- Teraz - zagrzmiał jaszczur - Hermiona Jean Riddle jest jedną z nas!
 Cała sala rozbrzmiała głośnymi oklaskami, które tak samo jak się zaczęły, tak też szybko się skończyły. Czarny Pan, nie wypuszczając z uścisku ręki dziewczyny, podniósł się i ponowił swoją przemowę:
- Jako, iż Hermiona niedawno stała się pełnoletnią czarownicą... -  Granger była przerażona. Czuła, że za moment eksploduje, chciało jej się płakać, krzyczeć, ale nie mogła zrobić niczego innego jak stać i patrzeć na tych wszystkich Śmierciożerców, którzy z uwielbieniem wpatrywali się w swojego przywódcę.
- Należało by znaleźć dla niej męża, który pomoże jej. - Zadrżała. Co do cholery? MĘŻA?!...On chyba zwariował, ja...?! - krzyczała w myślach, a jej oczy zaświeciły się strachem.
- Mam już znakomitego kandydata. - Mówił dalej, całkowicie nie przejmując się tym, że nikt z zebranych nie ważył się nawet odezwać.
- Jednak teraz - bawcie się! - krzyknął, wypuszczając ze swojego uścisku skołowaną dziewczynę.
***
 Stała w ciemnym kącie. Nie mogła uwierzyć w to, co się stało. Co i raz potrząsała głową z niedowierzaniem, Czy ten przeklęty jaszczur nie ma niczego innego do roboty, tylko szukać mi MĘŻA! I co zabawniejsze, szukał go w swoich sługach! - Myślała nerwowo.
 Nieopodal niej stał samotnie jej nauczyciel OPCM. On także zastanawiał się nad nieuzasadnionym działaniem Czarnoksiężnika, no bo niby po jakiego diabła szukał męża dla Granger? Wydawało mu się to niezwykle zastanawiające, ale nie aż tak jak, to kto ma niby być jego ,,znakomitym kandydatem”? - przeczuwał, że będzie to Draco Malfoy.  Dlaczego? Nie miał zielonego pojęcia, jednak znał Lucjusza i wiedział, że ten człowiek zrobi wszystko, aby tylko przypodobać się Czarnemu Panu.
 Spojrzał w swoją prawą stronę, stała tam zamyślona. Niewiele myśląc poszedł w jej kierunku, ale jego twarz pozostawała bez jakiegokolwiek wyrazu. Nim się spostrzegł, stał obok niej.
- Granger - syknął cicho.
 Wzdrygnęła się, a po chwili podniosła na niego smutny wzrok.
- Co się stało, profesorze? - zapytała beznamiętnym tonem.
- Dlaczego nic nie powiedziałaś? - warknął na nią, mając nadzieję, że ona wie, o kogo chodziło Voldemortowi.
- Ja...ja nie wiedziałam, profesorze. - Znowu spuściła głowę, wiedział, że nie będzie chciała z nim rozmawiać, ale on nie należał do ludzi, którzy szybko się poddawali. Wyciągnął w jej stronę dłoń i wycharczał:
- Zatańczymy?
 Ze zdziwieniem podała mu swoją dłoń, którą delikatnie ujął. Oboje poczuli dziwny dreszcz, ale żadne z nich nie chciało po sobie dać tego poznać. Poprowadził ją na parkiet w miejsce, gdzie było mało ludzi, którzy mogliby podsłuchać ich rozmowę.
- Granger – mruknął, obejmując ją lekko w talii. - Dlaczego Czarny Pan nazwał cię Riddle?
- I tak się wyda - mruknęła bardziej do siebie, niż niego. Podniosła brązowe oczy aby spojrzeć w czarne oczy nauczyciela - Nazwał mnie tak, ponieważ...jest moim wujem, a na dodatek chrzestnym. - Wiedziała, że go tym zaszokuje, rzecz jasna nie pomyliła się. 
- Jak to?
- Moja matka i on są rodzeństwem, wiem, dla mnie to też nadal niewiarygodne, ale jednak. - Lekko się do niego uśmiechnęła, nim okręcił ją w takt muzyki. Świetnie tańczył, z czystym sumieniem mogła to przyznać.
- Wiesz, że nadal będę musiał cię uczyć? - raczej stwierdził niż zapytał
- Oczywiście - szepnęła i odrobinę się do niego przysunęła Nie odsunął się, nie mógł, ten dziwny magnetyzm, który od niej bił, nie pozwolił mu na to.
 Do końca wieczoru Snape pilnował dziewczyny, jak tylko mógł najdyskretniej. Widział, jak kilku młodych mężczyzn oglądało się za nią, co wywołało u niego jakieś dziwne uczucia, ale na pewno nie była to zazdrość. Czuł się w pewien sposób za nią odpowiedzialny, a jak Severus Snape czuje się za coś odpowiedzialny, to pilnuje tego jak oka w głowie, nawet jeśli to irytująca panna Wiem-To-Wszystko Granger. No, a poza tym przyjemnie mu się na nią patrzyło.

9 komentarzy:

  1. Ostatnie zdanie najlepsze :D
    Świetnie to wszystko przemyślane, wiesz? ^.^
    Całokształt? CUDNY!!! :3
    Weny życzę :*

    OdpowiedzUsuń
  2. O ja Kochanieńka jestem wielce niezadowolona, że ten rozdział był taki krótki. A co do Treści WOW oj chyba wiem kto bd tym kandydatem XD, ale nic nie mówię tylko czekam z niecierpliwością na next.
    Pozdro i weny
    POISON

    OdpowiedzUsuń
  3. Obrazam sie na ciebie ;D ja tu myslalam ze sie dowiemy kogo jaszczur wybral na meza a tu lipa :( Wieeeeees, maaaam pewne przyyypuszczeeeeenia ;D nie zebym cos sugerowala hahahaa ;D A Sevcio napewno jest zazdrosny, nie ma bata! ;D
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  4. Hej, kochana ;**
    Muszę przyznać, że to jest jeden z najlepszych rozdziałów. Bardzo mi się podobało! Świetnie opisałaś moment naznaczenia... Szkoda mi Hermiony ;(
    Voldzio szuka męża...? Ja już mam swojego kanydata... ale nie zdradzę ;D
    I w takim momencie skończyć? Jesteś niedobra -,- Ale i tak Cię kocham! ;**

    OdpowiedzUsuń
  5. Przepraszam, że dopiero teraz, zwyczajnie nie mam czasu - widać to też po moim blogu, ale możesz mnie informować o nowych notkach, bo robi się coraz ciekawej no i ja chyba wiem kto będzie tym mężem ;) Weny życzę! A i pozdrowienia dla bety - o wiele lepiej się czyta :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Ja mam przyjemność czytać wcześniej, ale dopiero teraz mam chwilę skomentować.
    Podoba mi się sposób, w jaki prowadzisz akcję, robi się ciekawie :) Severus u Ciebie jest absolutnie uroczy!
    Pozdrawiam i czekam na mail z nowym rozdziałem. :)

    PS. anas14, jako beta kłaniam się nisko i również pozdrawiam, a ponadto zapraszam do siebie :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Jak mogłaś w takim momencie przerwać?!
    Och, och! Muszę, po prostu muszę wiedzieć co będzie dalejjjjj...!

    OdpowiedzUsuń
  8. Fiu, fiu! Kto by pomyslal, ze Voldzio wpadnie na taki zwariowany pomysl?
    Rozdzial jak zwykle bardzo interesujacy i intrygujacy. ;D
    Mam nadzieje, ze kolejny pojawi sie juz za niedlugo, gdyz strasznie jestem ciekawa tego, co sie wydarzy. ;)
    Haha juz nie moge sie doczekac cd!
    Zycze weny, czasu i cierpliwosci!
    ~~ mlodzia113

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Rozdział ciekawy, choć dla mnie za krótki ^^ Mam tylko nadzieję, że akcja nie rozwinie się za szybko i za jakieś dwa rozdziały będą już że sobą - jak dla mnie za szybki obrót :>
      Błędów ortograficznych jako takich nie zauważyłam - całe szczęście! - bo już od "wież" czy "pomorze" z trudem patrzyła na tekst ;p
      Pozdrawiam ciepło i czekam na ciąg dalszy,
      Lizzy c;

      Usuń