Każdy komentarz jest dla mnie ważny, więc dziękuje osobom, która choć raz wyraziła swoją opinie na temat tego bloga.
Dziękuje i bardzo Was kocham :*
Dziękuje i bardzo Was kocham :*
__________
Kolacja. Hermiona uporczywie myślała nad rozmową
z Malfoyem. Wiedziała, że on nie chciał robić tego, co kazali mu
rodzice. Rozumiała, jak się czuł, bo ona czuła się bardzo
podobnie. Mimowolnie spojrzała w stronę stołu nauczycielskiego.
Jej oczy zatrzymały się na Mistrzu Eliksirów. Na jego dodatkowe
lekcje nie chodziła już od tygodnia. Źle się z tym czuła. „Może
powinnam wrócić?”- myślała nerwowo podczas skubania swojej
sałatki. Wiedziała, że nie jest tak dobra w Legilimencji i
Oklumencji, jak by chciała. I jedynym sposobem na poszerzenie jej
wiedzy była kontynuacja nauki u Snape'a.- Hermiona? - Usłyszała nagle zaniepokojony głos Ginny.
- Co..co się stało? - Zamrugała zaskoczona i spojrzała na siedzącą obok przyjaciółkę.
- Mamroczesz do siebie...co się z tobą dzieje? - Wybuchła ruda.
- Ja...wybacz...nie miałam pojęcia...ze mną...nic, zupełnie nic - jąkała się brązowooka, mając nadzieje, że Weasley nie będzie drążyć tego tematu.
- Może spotkamy się wieczorem na błoniach, pogadamy...?
- Wybacz, ale muszę iść do profesora Snape'a - Hermiona wpadła w słowo rudej.
- Po co?
- Wybacz, ale...
- Nie możesz mi teraz powiedzieć, wiem, wiem. Już od kilku dni słyszę to samo. - Przewróciła teatralnie oczami.
- Zrozum, Ginny. - Jęknęła Granger, patrząc na nią z ogromnym bólem w oczach.
- Dobrze, ale w końcu wyduszę to z ciebie. - Zagroziła.
Hermiona kiwnęła tylko głową i podniosła się ze swojego miejsca. Miała w planach przechadzkę do lochów.
***
- Dobry wieczór profesorze -
szepnęła wchodząc go jego gabinetu.Nie zaszczycił jej nawet jednym krótkim spojrzeniem. Zacisnęła drobne dłonie w pięść, musiała odetchnąć kilka razy. Zmierzwiła włosy drżącą dłonią. Miała dziwacznie wrażenie, że za moment zemdleje z nerwów, a to z pewnością nie skończyło by się dobrze...no przynajmniej dla niej.
Odchrząknęła, ku jej uciesze spojrzał w jej kierunku, a na jego bladej twarzy czaił się paskudny wyraz wyższości. Wyprostowała się.
- Czego chcesz? - syknął od niechcenia.
- Postanowiłam wrócić na pańskie zajęcia.
- Skąd pomysł, że cię na nie przyjmę? - sarknął i wrócił do oceniania esejów trzecich klas.
- Bo...nie ma pan wyjścia. - Wzięła głęboki wdech. Musiała być maksymalnie skupiona i gotowa na wszelką okoliczność. Dobrze wiedziała, że z tym czarodziejem nigdy nic nie wiadomo, trzeba obchodzić się z nim jak z porcelaną.
Nagle poderwał się ze swojego miejsca, jednym szybkim machnięciem różdżki zamknął drzwi. Brązowooka nawet nie zdążyła zareagować, a stał już obok niej i mierzył ją groźnym spojrzeniem. Mimowolnie cofnęła się o krok.
- Wymień trzy zaklęcie niewybaczalne - rozkazał ostrym tonem.
- Cruciatus, Imperius, Avada Kedavra - powiedziała z zawrotną prędkością nawet na niego nie patrząc. Nagle odsunął się od niej i wycelował prosto w jej nogi. Zbladła nagle, nie miała pojęcia co chciał zrobić. Zaczął coś szeptać pod nosem, a po chwili tuż przed nią pojawił się biały królik. Zamrugała ze zdziwieniem, cały czas wpatrywała się w stojące zwierzątko.
- Długo jeszcze? -syknął.
- Co ja mam zrobić profesorze? - Bała się o to zapytać.
- Rzucisz na niego zaklęcie torturujące - mruknął od niechcenia i cofnął się o kilka kroków.
Z lekkim ociąganiem wyjęła z kieszeni swoją różdżkę, wycelowała ją w uciekającego królika. Nigdy nikogo nie skrzywdziła, była oszołomiona i przerażona. Nie chciała tego robić, ale wiedziała, że musi...przymknęła oczy, a po chwili krzyknęła:
- Cruciatus! - zwierzę zastygło w bezruchu aby po chwili runąć na ziemię, piszcząc i wijąc się z potwornego bólu, jakie odczuwało. Hermiona doskonale go znała, nieraz już nim oberwała, mimowolnie zamknęła oczy i przerwała tortury.
- Pozwoliłem ci przestać, Granger?! - syknął rozzłoszczony profesor.
- Nie...
- Więc dlaczego?
Nie odpowiedziała, tylko spuściła głowę.
- Cóż, nie chcesz ćwiczyć na zwierzętach, więc...
- Chyba pan żartuje! - Krzyknęła rozjuszona, widząc, jak staje naprzeciw niej. - Nie podniosę różdżki na swojego profesora! - jej głos stał się strasznie piskliwy. Nigdy nawet przez myśl jej nie przeszło, aby atakować nauczyciela, a już na pewno przekląć go Niewybaczalnym. Nie mogła tego zrobić dla samej zasady. Już raz widziała, jak cierpi, nie chciała widzieć tego po raz drugi, mimo że sam się o to prosił. Serce zakłuło ją boleśnie, skrzywiła się, a dłoń, w której trzymała swoją różdżkę, zadrżała.
Snape wiedział doskonale, że ciężko będzie zmusić ją do ataku na jego osobę. Jednak zdawał sobie sprawę, że nie jest to niewykonalne. Trzeba ją było tylko dobrze podejść, a uczyniłaby wszystko, co tylko by jej rozkazał. Dobrze znał psychikę Gryfonów i to stawiało go na znacznie wyższej pozycji niż Granger. Uśmiechnął się do niej perfidnie, a po chwili wydał z siebie poirytowane westchnienie.
- Jaka z ciebie Gryfonka, skoro nie potrafisz wykonać prostego polecania? - prychnął, a po chwili dodał, widząc, jak nadyma ze złością policzki - I ty myślisz, że możesz oszukać Czarnego Pana, dobre sobie - syczał widząc, że z każdym jego słowem jej twarz staje się coraz czerwieńsza, a oczy ciskają w jego stronę gromy. - Tylko na tyle cię stać, Granger...ciekawy jestem co Potter i Weasley powiedzieliby na twoje tchórzostwo.
- Niech pan przestanie! - wycharczała, przygarbiając się i zaciskając mocniej palce na różdżce. - NIE JESTEM TCHÓRZEM ! - wykrzyczała. Adrenalina wrzała w jej żyłach, coraz trudniej było jej się kontrolować.
- Panna Wiem-To-Wszystko jest wielkim tchórzem, który ukrywa się w cieniu sławnego przyjaciela. -Wyraźnie drwił sobie z jej zdenerwowania i przyjaciół.
- Jak pan śmie! - wrzasnęła, a po chwili wycelowała w niego różdżkę i wykrzyczała - Cruciatus!
Snape momentalnie upadł na podłogę wijąc się z powodu ogromnego bólu, który zadawała mu dziewczyna. Czuł jej wściekłość. Nie sądził, że może być aż tak silna, a jej zaklęcie torturujące tak bolesne, jednak do Voldemorta jeszcze jej brakowało.
Hermiona ciężko dyszała. Kiedy tylko znowu zaczęła racjonalnie myśleć, przerwała torturowanie profesora. Podbiegła do niego i uklęknęła przy jego ciele. Jego oddech był szybki i ciężki. Położyła mu dłoń na ramieniu i dotknęła jego policzka z zamiarem sprawdzenia, czy jest przytomny.
- Słyszy mnie pan? - Przestraszona nachyliła się w stronę jego twarzy tak, że kilka loków zaczęło drażnić jego policzek.
- Zabierz te kudły z mojej twarzy - zawarczał zachrypniętym głosem.
Ta uwaga nie zrobiła na niej najmniejszego wrażenia. Zdążyła się już do tego przyzwyczaić. Pomogła mu się podnieść do pozycji siedzącej. Dokładnie go obejrzała mimo jego protestów. Kiedy tylko upewniła się, że nic poważnego mu się nie stało, warknęła zezłoszczona:
- Jak pan mógł, dobrze wiem, że to było specjalnie. - Zacisnęła szczęki uważnie się mu przyglądając. Wzruszył tylko ramieniem, nie miał zamiaru się przed nią tłumaczyć.
- Co zrobiłem, to zrobiłem, a ciebie nie powinno to obchodzić - warknął, a po chwili już stał wyprostowany, mierząc dziewczynę pogardliwym spojrzeniem. - Wynocha. - Machnął różdżką, a zamki w drzwiach trzasnęły, zwiastując dla dziewczyny możliwość wyjścia. Spojrzała na niego z grymasem niezadowolenia.
- Jutro, 20 – mruknął, gdy go mijała.
- Dobranoc, profesorze - prychnęła tylko i szybko opuściła jego gabinet.